Dawno mnie nie było, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... no może i mam ... lenistwo :) ale odwiedzałam wasze blogi, których w ulubionych przeze mnie jest coraz więcej. Skończyłam zakładkę do książki dla pewnej osóbki :) mam nadzieję, że się mu spodoba :D
Gejsza jest nie ruszona, ale muszę się zabrać w końcu za to.
niestety na zdjęciu nie widać tych żywych kolorów, ale zakładka prezentuje się w rzeczywistości wspaniale :)
Zaczęłam robić gejsze, mało jak na razie i niezbyt mi się podoba to co wyszło. Jest to pierwszy taki haft gdzie muszę haftować zwykłymi krzyżykami i pół krzyżykami, i na dodatek jeszcze muszę patrzeć na ilość nitek, tu 2 nitki, tu 3, a tu znów jedna. Parę razy się już machnęłam, ale na szczęście szybko zwróciłam na to uwagę. Może jak będzie już więcej zrobione, to będzie lepszy efekt, zobaczymy ...
Dziś robiłam małe zakupy, a dokładnie kupiłam mulinę. Obiecałam pewnej ważnej dla mnie osobie, że zrobię zakładkę do książki. Wzór już mam, mulinę też, więc w przerwie od gejszy będę dziergać tygryska :)
A tu mulinka, potrzeba mi więcej kolorów, ale resztę mam.
Jak ją zobaczyłam cieszyłam się jak małe dziecko :) To jest największy haft jaki będę robić, więc nie wiem ile mi zajmie czasu. Trochę kiepsko, bo cała instrukcja jest po angielsku, ale mam nadzieję, że nie będzie problemów.
A tak wygląda moja zakładka, ponieważ jestem jaka jestem, to zawsze muszę zrobić coś po swojemu - tu dodać, tu zmienić, tu przyciąć i wyszło co wyszło ... Ale nie wiem jak wam, bo mi się podoba bardziej moja :D :D :D
O co chodzi? Już wyjaśniam. Parę ostatnich dni było dla mnie bardzo pozytywnych i czuję się dobrze, a nawet świetnie :)
Po pierwsze. Wczoraj spędziłam cudowny dzień z moim mężczyzną, była to nasza 26-ta "miesiączka" (czyli 26 miesiąc bycia razem), czułam się jak księżniczka, za co dziękuję Ci kochanie :*
Po drugie. Mój stan zdrowia się poprawia z dnia na dzień, a to dobry znak, bo będę mogła niedługo jechać na miesiąc do sanatorium i rozpocząć rehabilitację (jestem 2 m-ce po operacji kręgosłupa i między innymi dlatego zainteresowałam się haftem- miałam sporo wolnego czasu).
Po trzecie. Skończyłam jednorożca.
A tu oprawiony zostanie niedługo dostarczony do właścicielki. Mam nadzieję że się jej spodoba, jest tyci inny niż w oryginale, ale tylko zmieniłam wypełnienie, uznałam że będzie ciekawszy z kolorem (kolor z resztą dobrałam do koloru ścian pokoju w którym będzie wisiał)
Oryginał
Po czwarte. Kończę zakładkę i może niedługo zrobię z niej użytek i dokończę książkę, którą dawno temu zaczęłam :)
Po piąte (w sumie powinnam zacząć od tego) Dziękuję za Wasze komentarze i odwiedziny, to dla mnie dużo znaczy :) Przesyłam gorące buziaczki :* :* :*
Koniec już wakacji niestety i akurat teraz jest ładna pogoda, może to dlatego nic nie zrobiłam :) No, ale żeby nie skłamać to nie do końca nic. Zaczęłam coś nowego, bo skończyła mi się mulina z jednorożca, a że jestem leniwa, nie chciało mi się iść do sklepu po nią (bo za daleko) to wymyśliłam coś innego. Robię zakładkę do książek, mało czytam, ale zakładki nie mam. Może to mnie zmotywuje do czytania :) Ale mam dwie dobre wiadomości. Pierwsza to taka, że dziś kupiłam brakującą mulinę, a druga to . . .
Ten obrazek w zestawie (materiał, mulina, wzór) znalazłam na Ebay'u za ... PÓŁ CENY !!! Aż się prosił by go wziąć, więc długo nie czekałam i mój ukochany go ufundował :) Kochany chłopiec :* Teraz tylko czekam na przesyłkę, bo to aż z Wielkiej Brytanii.
Kolejna sprawa to wycieczka do ZOO we Wrocławiu, nieplanowana, długa, wyczerpująca a i tak nie zobaczyłam wszystkiego. Oto relacja:
Zrobiłam sobie przerwę w wyszywaniu jednorożca, gdyż ciągle gubiłam igłę lub wbijałam ją sobie w różne części ciała ... :) Więc tak o to powstał mój igielnik - a raczej mała, słodka podusia z koteczkiem.
Chciałam tylko pokazać, że małymi kroczkami robię jednorożca, zostało mi tylko wypełnienie go. Moje bonsai już jest w lepszym stanie, po spryskaniu tym preparatem nie widzę już tego paskudztwa. Kolor lepszy i listki znów idą w górę, a to dobry znak :)
Skończyłam butelkę, którą jakiś czas temu zaczęłam. Nie wiedziałam co z nią zrobić dalej, więc leżała i leżała. Wyszło mi całkiem coś innego niż planowałam, ale też ładnie wygląda, przynajmniej mi się podoba. ;p Za jakiś czas będzie ładnie się prezentować w mojej zielonej kuchni (za jakiś czas ... czyli jak się w końcu wyprowadzę). A co z haftowaniem i moimi ulubionymi krzyżykami ... cienko ;p jakoś nie miałam ochoty haftować tyle co jakiś czas temu, ale zawsze każdego dnia udało mi się zrobić z dziesięć krzyżyków. Skoro butelka skończona, zostały mi tylko już krzyżyki, chyba że wpadnę znów na jakiś pomysł ;p
A jak się ma moje nowe bonsai? Niezbyt dobrze. Parę dni temu zaatakowały je mszyce, czy coś podobnego, ale wydaje mi się, że już kupiłam drzewko z nimi. Liście mi więdną, czarnieją. Kupiłam coś owadobójczego i spryskałam, oby pomogło, bo inaczej załamie się, że nie potrafię utrzymać przy życiu rośliny, a co dopiero w przyszłości dziecko ... ehh